Taniec na łące ["Łąka", Dave Goulson]


Kto „poluje mniej więcej tak jak straszliwy filmowy Obcy”? Które gatunki ptaków są tak bezczelnie niewierne, że „przynoszą [samicom z pobliskich gniazd] kwiaty w nadziei na szybki numerek w krzakach”? Pod jakim względem trzmiele są podobne do kaczek, dlaczego niektóre kwiaty są fioletowe, a inne żółte, i po co nam w ogóle łąki kwietne? Na te i na mnóstwo innych pytań związanych z ekosystemem łąki odpowiada niezrównany w pasji do przyrody Dave Goulson, którego znamy już z powieści „Żądła rządzą”.


Przy obecnym boomie na literaturę okołoprzyrodniczą, leśną, popularnonaukową (która mnie osobiście bardzo, ale to bardzo cieszy – mój portfel nieco mniej), trudno zdecydować się na konkretny tytuł. O samej łące czytałam ostatnio zarówno w powieści Goulsona, jak i w „Prywatnym życiu łąki”, poza tym mamy inne tytuły „botaniczne” na topie – jak „Inteligencja kwiatów” czy „Mądrość i cuda świata roślin” – a przecież łąka to nie tylko rośliny, ale także (a raczej przede wszystkim) cała gama zwierząt – od owadów, pierścienic, małych ssaków, po ptaki. I to niemało ich! Sam Dave Goulson, właściciel małej łąki kośnej na francuskiej wsi, zidentyfikował na niej ponad 70 gatunków pszczół, 60 gatunków ptaków, ponad 100 gatunków roślin i 50 różnych motyli. Do tego dochodzi mrowie roztoczy, pająków, chrząszczy, ślimaków… Na niewielkim ułamku terenu, chociażby 1m na 1m, jesteśmy w stanie odnaleźć setki różnych żyjątek. Trzeba tylko… popatrzeć.


Goulson opowiada w sposób gawędziarsko-naukowy nie tylko o tym swoim skrawku ziemi (choć przeważają obserwacje i opowieści prosto z terenu), ale i o sobie, swoim życiu, doświadczeniu zawodowym, przebiegu kariery. Liczne anegdoty, nadające opowieści dynamizmu i niejako „rozcieńczające” quasinaukowy charakter narracji, dotyczą ludzi z jego otoczenia – studentów, którzy pomagali mu m.in. przy budowie niefortunnego stawu dla traszek (dlaczego niefortunnego – to trzeba przeczytać) oraz innych naukowców i badaczy, którzy go inspirowali. 


Jednak głównym bohaterem „Łąki” jest… łąka i jej przebogata fauna i flora, której życie przepełnione jest perypetiami pełnymi napięcia, dramatyzmu, romantyzmu i walki. Na poszczególne elementy życia bioróżnorodności łąki składają się bowiem zaciekłe gry o tron królowych pszczół (zdarza się!), kradzieże nektaru, wojny o światło i wodę i znacznie, znacznie więcej. A przy okazji Goulson opowiada o biologii i behawiorze ptaków, kwiatów, tykotków i much. Można się wzdrygać z obrzydzenia, można się wzruszać. Gość potrafi opowiadać, potrafi zainspirować, potrafi zaciekawić.

Jest takie chińskie przysłowie: „Najlepszy moment na posadzenie drzewa był dwadzieścia lat temu. Drugi najlepszy moment jest teraz”…

Osobiście jestem bardzo ukontentowana „Łąką”. Dave’a Goulsona z pewnością będę śledzić (no, może nie jego, a jego pisarską karierę). I powiem Wam, że mam po lekturze ochotę na założenie łąki – dokładnie tak samo miałam po książce „Żądła rządzą”, którą Wam zresztą również serdecznie polecam. 
Obie te pozycje to przykłady bardzo przyjemnej literatury przyrodniczej, napisanej przez naukowca, który na ochronę przyrody patrzy w sposób zrównoważony i rozsądny. Jak sam zresztą pisze, „Ochrona przyrody dotyczy nie tylko nosorożców jawajskich i irbisów śnieżnych, ale także pszczół i pcheł, myszy i much, nietoperzy i niesporczaków”. Ważne słowa, na czasie - a obecnie, kiedy mamy do czynienia z nadmierną infantylizacją ochrony przyrody i nad zwyczaj emocjonalnym podejściem do tematu lansowanym przez media, książki uświadamiające, edukujące są niemalże bezcenne. Goulson jest zdecydowanie ekologiem (w znaczeniu etymologicznym) i nie ma tu wciskania bajkowej personifikacji roślin czy bambinizmu, ale jest zdrowy rozsądek i trzeźwe spojrzenie na przyrodę i miejsce człowieka obok niej. Czy raczej – w niej.


„Każda żywa istota na łące – piękna, przeciętna, straszna, nieznana – jest powiązana ze wszystkimi innymi, dzieli ją od nich najwyżej kilka stopni oddalenia. Tych interakcji są miliardy, a ich złożoność dalece przerasta naszą zdolność pojmowania; podejmowane przez nas próby są zapewne tyleż aroganckie, co daremne. Może powinniśmy po prostu cieszyć się tym, że jest jak jest, i starać się jak najmniej namieszać.”


----

wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa, prawa autorskie zastrzeżone