Kto nocą krzyczy w lesie? ["Rzecz o sowach", Leigh Calvez]



Kilka tygodni temu w całej Polsce dało się usłyszeć krzyki sów – zarówno te prawdziwe, jak i te puszczane z głośników. 24-25 marca odbyła się siódma edycja Nocy Sów, organizowana przez Ptaki Polskie.


Tak się złożyło, że premiera książki „Rzecz o sowach” Leigh Calvez zgrała się nieco z Nocą Sów. Akcja promowała więc przy okazji książkę, a książka – akcję. I tak okazuje się, że my, ludzie, mamy totalnego świra na punkcie sów. W ramach akcji Stowarzyszenia Ptaki Polskie odbyło się bowiem ponad 250 spotkań, w których wzięło udział 7000 osób! To niesamowite. Jedna noc w roku wyciąga z domu tak wielką rzeszę ludzi – i po co? Żeby słuchać sów! Co jest w nich takiego super?

Leigh Calvez to kobieta, która zakochała się w sowach. Od lat obserwuje ich zwyczaje, populację, sukcesy lęgowe. Ważne tu jest słowo „obserwuje” – bo jeśli wydaje Wam się, że w „Rzeczy o sowach” dostaniecie mrowie informacji naukowych, jak w poprzedniej książce cyklu – „Rzeczy o ptakach”, to się mylicie. Ta książka jest popularnonaukowym opisem nie tyle gatunków sów, co raczej – spotkań autorki z nimi. Mamy tu do czynienia z 11 gatunkami sów, które Calvez poznaje dzięki zapalonym ornitologom i naukowcom. Autorka opisuje, w jakich okolicznościach ujrzała po raz pierwszy (bądź usłyszała) włochatkę małą, sosnoluba, sowę śnieżną, puszczyka plamistego i kreskowanego, pójdźkę ziemną, sóweczkę dwuplamistą, uszatkę zwyczajną i błotną oraz puszczyka mszarnego i puchacza wirginijskiego. I to opisuje nadzwyczaj dokładnie – jaka była pogoda, kim był jej przewodnik itp. Bywa to nieco nużące, gdyż poprzewlekane to jest nieco podręcznikowym opisem samego gatunku. I choć w ogólnym rozrachunku są to opowieści bardzo ciekawe i wręcz imponujące (osobiście najbardziej zazdroszczę jej pisklaków sowy śnieżnej, no bo… hej, śnieżna!), to jednak nie jest to mistrzostwo literatury przyrodniczej. Autorka, pomimo że ma mnóstwo werwy i entuzjazmu dla swojej pasji, to pióro ma raczej ciężkie. Nie wiem, czy to kwestia przekładu czy stylu Calvez, ale brakuje tu polotu, który w sposób metaforyczny współgrałby z ptasią tematyką.

Tak generalnie, „Rzecz o sowach” to ciekawa pozycja, której obecność na polskim rynku tłumaczy rosnące zainteresowanie opinii publicznej problematyką przyrodniczą i potrzebę powrotu do natury, zwłaszcza mieszkańców dużych miast. A jednak w porównaniu do mnóstwa podobnych pozycji, które wypełniają półki księgarni od jakiegoś czasu, nie wyróżnia się niczym szczególnym. Surowy opis gatunku znajdziemy bowiem w pierwszym lepszym atlasie, natomiast opowieści o spotkaniach z tymi osobnikami są na tyle toporne, że książka nie zdobędzie nagrody w moim prywatnym rankingu najlepszych gawęd przyrodniczych ever (zwłaszcza, że na domiar złego dotyczy głównie gatunków obcych naszej faunie – ale o to oczywiście pretensji do autorki nie mam). Niestety. I choć jestem ogromną fanką Nocy Sów (sama w ubiegłym roku miałam przyjemność jedną organizować) i uwielbiam mistycyzm związany z sowami, ich biologię i ekologię (są naprawdę bardzo ciekawymi ptakami), to książka „Rzecz o sowach” mnie nie zachwyciła. Mamy jednak wielu świetnych przyrodników i ornitologów w Polsce. Czekam na podobną książkę z naszego podwórka i wierzę, że to będzie hit. Tymczasem, „Rzecz o sowach” można mieć w swojej biblioteczce, ale… nie trzeba.

„Dziś, według GLOW, na całym świecie występuje 225 gatunków i 417 podgatunków sów, i każdego roku odkrywa się i zmienia klasyfikację kolejnych, po dłuższej naukowej dyspucie”