O ludziach i zwierzętach


 Strasznie długo zabierałam się do opisania tej książki, naprawdę. Bo najpierw bylam w kinie na „Azylu”, gdzie się spłakałam jak bóbr i długo nie mogłam dojść do siebie. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego o tak genialnej historii dowiaduję się dopiero teraz? Kto jest odpowiedzialny za milczenie wokół tej sprawy? Czy o takich ludziach, jak Żabińscy, nie powinniśmy się uczyć w szkole? Czytać w gazetach? 


Potem naszła mnie refleksja – może nie. Może wielkość i bohaterstwo nie zawsze powinny być na świeczniku, może to jest sposób, by uchronić je od totalnego przewrotu? Od zatracenia ich symbolicznego i magicznego wydźwięku? Znamy przecież takie historie, które najpierw były pełne nadziei i piękna, a potem przemieniły się w horror… Które z piedestału spadły na sam dół. Może Żabińscy chcieli po prostu żyć normalnie?
A może niektórzy ludzie inaczej postrzegają świat? Może po prostu to, co dla nas jest bohaterstwem, dla nich jest niczym szczególnym, a przynajmniej – jest czymś, co według nich, każdy by zrobił na ich miejscu? 
Być może. Trudno mi wyobrazić sobie podobną sytuację, wobec czego jeszcze trudniej mi wyobrazić sobie, co ja zrobiłabym na miejscu bohaterów. Tutaj mamy więc przewrót, ale w drugą stronę - tym razem historia, przemilczana przez ponad pół wieku, nagle świętuje triumfy.
Bo dopiero teraz zrobiło się o niej głośno.

Skromność i przy tym niezwykła odwaga – tak bym określiła tę niezwykłą kobietę. Antonina Żabińska, autorka licznych (sic!) opowieści, znawczyni zwyczajów zwierząt, kobieta przepełniona empatią i miłością do braci mniejszych, a przy tym także do ludzi – to dla mnie objawienie. Takie historie, zdaje się, mogą wymyślać tylko filmowcy…
A jednak nie. I choć w tym wpisie chcę się skupić na książce – bo to o niej mam pisać, a nie o całej historii rodu Żabińskich – to trzeba koniecznie podkreślić wagę postaci, o których będę opowiadać, i tym, którzy – tak jak ja jeszcze kilka miesięcy temu – nie wiedzą o Żabińskich nic, nieco im rozjaśnić sprawę.
Otóż mąż Antoniny Żabińskiej, Jan, był dyrektorem i właścicielem warszawskiego ZOO. W czasie wojny małżeństwo miało już młodego syna, Rysia, i zgraję cudownych zwierząt. Niestety, bardzo wiele z nich zginęło, a część została wywieziona do ogrodów zoologicznych Rzeszy. Żabińscy jednak pomimo przeciwności walczyli o to ZOO i właściwie tylko dzięki nim i garstce najbliższych przyjaciół udało się je uratować. Mało tego. Ze swojego ZOO stworzyli azyl, w którym ukrywali Żydów przed niechybną eksterminacją…

Przyznacie, że historia tak piękna, patetyczna i niezwykła, że aż nasuwa się podejrzenie, iż jest wymyślona. Nic bardziej mylnego. O tym można się przekonać chociażby z autobiografii Antoniny Żabińskiej. Książki, która nie tylko w dosadny i rzeczowy sposób opowiada o losach ZOO w czasie i po wojnie, ale która sama w sobie stanowi przepiękną, żywą historię, którą warto przeczytać chociażby dla samej przyjemności czytania. Bo Żabińska umiała opowiadać. Z grona kobiet, które o zwierzętach i przyrodzie mówią wiele i mówią magicznie, Żabińska zdecydowanie się wyróżnia. I już abstrahując zupełnie od biografii autorki - to jest po prostu świetnie napisana rzecz. Książka czyta się sama. To i z tego powodu na fali zafascynowania całą tą historią nabyłam kilka książek w antykwariatach. To jeszcze nie wszystko, co można kupić…


Reasumując, autobiografia Antoniny Żabińskiej to opowieść bolesna, przerażająca, ale i kojąca i napawająca nadzieją – bo udało się uratować coś, co w makabrycznych realiach wojny wydawałoby się teoretycznie mieć najmniejsze znaczenie. Miejsce, w którym spacerowały całe rodziny, które dawało ukojenie i pozwalało odsapnąć. Miejsce, które ostatecznie stanowiło bastion upadającej Warszawy. Miejsce, którego ocalenie nie tylko symbolicznie odcisnęło piętno na stolicy – bo także stanowi obecnie żywą postać determinacji, walki i… miłości. Jestem oczarowana.
Jeśli jeszcze nie znacie tej historii – poznajcie ją. Jeśli coś o niej już wiecie – poznajcie ją bliżej. Zdecydowanie warto. 

Antonina Żabińska, Ludzie i zwierzęta, Wydawnictwo Literackie 2017